Interwały po raz drugi – 8km

55 Views Comment Off

Interwały po raz drugi – 8km

Bieganie przypadło na piątkowy wieczór. Było około -5 stopni a wiejący chwilami dość mocno wiatr zwiększał odczucie zimna. Ubrałem cieplejszą czapkę, bo po przednim bieganiu cały wieczór wycierałem nos. Dziwę się jak można przebiegać zimę w samej opasce na uszy. Pewnie dają radę tylko Ci kudłaci 🙂 Po krótkiej rozgrzewce w domu przygotowałem sprzęt, założyłem zegarek i ruszyłem w bój. Po wyjściu z klatki zrobiło się chłodno w nogi. To niemiłe uczucie szybko mija jak tylko rozpocznie się bieg.

Jako, że ostatnio nike+ zawyżał dystans przed treningiem skalibrowałem sprzęt. Wąskie, dosłownie na szerokość buta ścieżki w śniegu spowodowały konieczność wybiegnięcia na ulicę. Biegłem dość szybko i obawiałem się czy nie dopadnie mnie jak ostatnio kolka… Udało się bez problemu. Dystans jaki pokazywał sprzęt to 0,69km na 0,65km.

trening_2010_02_05

Tuż po rozpoczęciu biegu z trudem powstrzymywałem się od dobrego tempa. Teraz wiem ile wysiłku mnie kosztują interwały więc staram się za wiele sił nie stracić na początku. Spokojnie biegłem po zmrożonym śniegu, aż dotarłem do najlepiej odśnieżonego odcinka trasy, gdzie interwały nie powinny sprawiać trudności. Niestety dodatnia temperatura a potem gwałtowny mróz spowodowały, że strugi wody pozamarzały tworząc niebezpieczną mieszankę. Dalej też było nie lepiej rozjeżdżony śnieg pozamarzał tworząc twardą i nierówną powierzchnię 🙁 Wolę już biegać po ośnieżonych alejkach parkowych, dlatego wytyczyłem pętle na około 1,5km. Po zakończeniu dużego kółka(3km) odpaliłem stoper odliczający po 3 minuty i przyspieszyłem.

Pierwszy był łatwy – czułem, że mogę szybciej. Oddech w trakcie przerwy wrócił do normy. Drugi już cięższy, trudniej było mi wyrównać oddech w trakcie 3 minut przerwy. W trakcie trzeciego było jeszcze gorzej – nerwowo zerkam na zegarek kiedy skończy się moja męka. Oddech w trakcie przerwy był wręcz niemożliwy do uspokojenia. Czwarty interwał był najgorszy – co 15 sekund spoglądałem na zegarek kiedy zakończy się ta tortura. Po nim z trudem przełamałem się, żeby nie iść. Piąty mimo zmęczenia jest przyjemnością, bo świadomość końca treningu dodaje sił.

Na koniec zafundowałem sobie krótki dobieg do domu po asfalcie. Obiektywnie mogę być zadowolony z biegu. Średnie tempo to 5:30/km. Mimo wydłużenia interwałów o minutę nie miałem tak głębokiego kryzysu jak za pierwszym razem. Może kiedyś te treningi będą dla mnie przyjemnością?

About the author

Archiwa