Boląca siódemka – VI tydzień przygotowań

17 Views Comment Off

Boląca siódemka – VI tydzień przygotowań

Nawet najlepsze plany biorą w łeb – czasami przez drobne sprawy, ale zacznę od początku. Tydzień zaczął się cudownie – zamiast spędzać te gorące dni w stolicy pojechałem na Mazury. I tam zaczął mnie boleć ząb czułem już go w piątek, ale zbagatelizowałem ten lekki ból. Tego co się stało w sobotę nie życzę nikomu. Miałem potworny, przeszywający ból całej szczęki, który huczał rozsadzając całą głowę. Szukałem rozpaczliwe dentysty w okolicy Giżycka i Węgorzewa. Obdzwoniłem kilkanaście gabinetów i nic. W końcu w niedzielę udałem się do swojego dentysty w Zambrowie, który rozprawił się z bólem. Straciłem 2 treningi, 2 dni urlopu i jakieś 25km biegania 🙁 Teraz dodatkowo mam zapisany antybiotyk i czeka mnie kolejne 7 dni bez treningu.

Wtorek

Wstałem po krótkim, niespokojnym śnie w nagrzanym mieszkaniu. Niestety rozładował mi się ipod więc biegałem bez muzyki. Powróciłem do Brooksów z lekką obawą. Szczególnie przez pierwsze metry czułem twardość tej amortyzacji. Temperatura sprzyjała bieganiu było jedynie 22 stopnie a słońce było ukryte za chmurami. Po wolnym truchcie rozpocząłem serię aż 8 przebieżek. Były zaplanowane na około 4:45/km. Pierwszy wyrwałem na 4:09/km, ale zwolniłem do około 4:30/km i tak starałem się celować w kolejnych. Wydaje się, że mam tutaj pewien zapas – dałbym radę je biegać w granicach 4:15/km. Do około 5 interwału udawało mi się uspokoić oddech. Z tego wysiłku przy kolejnych straciłem rachubę. Intuicyjnie przyspieszyłem jeden z nich, jak się okazało – był to ostatni. Tętno w truchcie dość ładnie się wyrównywało. Czuję, że załapałem formę.

Czwartek
Pierwszy dzień urlopu. Wczoraj położyłem się dopiero po 1:00, ale trening wymaga ode mnie porannej pobudki. Wstałem około 7:00 słońce szukało sposobu jak przebić się przez gęsty szpaler chmur. Było już ponad 21 stopni więc nie były to optymalne warunki do biegania. Rozpocząłem spokojnie, by potem zaskakująco przyspieszyć. Zwykle jak robię wolne rozbieganie po mocnym treningu łatwiej mi wstrzelić się we właściwe tempo. Biegłem prosto przed siebie asfaltową drogą. Trening w nieznanym terenie wyostrza zmysły. Zapachy letniej łąki, lasu liściastego, a także tego zapachu sosnowego lasu kojarzącego się z wakacjami nad Bałtykiem. Tak dotarłem do półmetku dystansu w miejscowości Ogonki. W drodze powrotnej słońce już wzeszło na dobre a temperatura szybowała w górę. Chciałem jak najszybciej skończyć i wrócić do swojego pokoju.

Piątek

Przeszedłem chyba w tryb uśpienia, bo pobudka nie była łatwa. Dzień był pochmurny, ale bardzo duszny. Zanim jeszcze rozpocząłem rozgrzewkę już się spociłem. W trakcie wygibasów podeszła do mnie kotka. Małe pochowały się pod kołami okolicznych samochodów, a ona przyszła się poocierać. Bliskość przyrody ma też inne strony. Od początku biegu krążyło wokół mnie robactwo wszelakiej maści. Próbowałem się odganiać, ale to na marne. Na miejsce jednych przylatywały kolejne. Pierwsza mila dobrze, w tempie. Przyspieszenie zgodnie z planem. Czułem się niekomfortowo przez pogodę. Męczyłem się bardziej niż do tej pory. Na ostatnich metrach rozwiązała się sznurówka, ale dobiegłem do końca kolejnego odcinka. Ostatni w planach wolny odcinek pokonałem dość szybko, bo było nieco z górki a ja chciałem jak najszybciej skończyć. Na mecie byłem potwornie zmęczony i spocony. Dodatkowo robactwo nie ułatwiało rozciągania, Po biegu zaczęła mnie boleć głowa. Ciekawe czy od pogody czy wysiłku…

Plany na kolejny tydzień

Zgodnie z zaleceniami Jurka Skarżyńskiego nie należy biegać w trakcie kuracji antybiotykowej. Pewnie część formy uleci, ale jestem dobrej myśli, że dam radę się jeszcze przygotować.

About the author

Archiwa