Odwilż – 16km

8 Views Comment Off

Odwilż – 16km

Długi odpoczynek nie przełożył się na dobre samopoczucie. Bolało mnie gardło, i byłem lekko osłabiony. Przydałby się masaż karku i pleców a może jeszcze pośladków?

Tak długo wyczekiwana wiosna wreszcie nadeszła. Na dworze było około – 1 stopni, wokół śnieg w rozpuszczał się promieniach słońca. Ciekawe czy przyjdzie mi biec po błocie w lesie?

Zrobiło się cieplej – muszę się więc właściwie ubrać. Modyfikacja może niewielka – na głowę założyłem lżejszą czapkę i zrezygnowałem z podkoszulki. Więc na górze jedynie 2 warstwy – tyle samo co na dole.

trening_2010_02_21

Zacząłem spokojnie – mam do przebiegnięcia spory dystans. Chodniki były czyste a w zacienionych miejscach lekko oblodzone.

Mój bieg przerwało czerwone światło na skrzyżowaniu. Jak ja ich nie lubię i tego truchtania w miejscu :/ Ciekaw jestem jaką najdłuższą trasę można by było wyznaczyć w mojej okolicy tak aby na nich nie stać…

Ścieżka tuż przed laskiem wyłożona jest kostką brukową i tam śnieg był mokry, jakby za chwilę miał zniknąć. W lesie był całkiem inny: ubity, nierówny zmrożony. Biegło mi się niezwykle ciężko. Musiałem uważać na to gdzie się stawiam stopy. W bardziej nasłonecznionych miejscach było grząsko, szczególnie poza wydeptanymi fragmentami. Wymijanie z przechodniami stanowiło więc pewien problem. W parku księcia Janusza znowu zmiana podłoża – biegłem przez zapadający się śnieg co znacznie spowalniało moje tempo. Dzisiaj nie jest nudno – raz ślisko raz grząsko i tak na zmianę w zależności od nasłonecznienia. Potwornie to mnie męczyło:(

Chwilę dalej byłem zmuszony do zboczenia z kursu, bo dwie rodziny z psami szły całą szerokością ścieżki. Skorzystałem ze skrótu przez śnieg. Noga do pewnego momentu zdawała się stać stabilnie a po przeniesieniu całego ciężaru zapadała się. I tak kilkanaście razy… Wtedy pomyślałem, że nie dam rady biec dalej. Jakby było tego mało na ostatniej prostej zapadłem się w wodę.

Mimo wszystko – muszę się nie poddawać. Biegnę dalej – 4km już za mną. Dalej było trochę lepiej, jakbym się przyzwyczaił do warunków. Na ścieżce dwa owczarki bawiły się ze sobą. Jeden z nich mnie potrącił. Właściciele nie zwrócili na to uwagi, tylko beztrosko palili papieroska. Wydawało mi się, że dugie kółko biegłem trochę szybciej niż poprzednio.

Na otwartej przestrzeni przez chwilę poczułem wiosnę na swoim …. tyłku. Słońce dość mocno przyświeciło w moje czarne gatki. Miło 🙂

Tym razem przez lasek inną drogą – nie chciało mi się taplać w wodzie. Kółko skończyłem na 7km.

Nadal jeszcze dużo zostało. Kolejne i będę miał 10km – wtedy jeszcze będę musiał przebiec dwa… Jakoś lepiej mi się biega, gdy o tym nie myślę. Tym razem owczarki już grzecznie siedziały a właściciele palili kolejnego papieroska. Biegło mi się bardzo ciężko. W głowie układałem sobie alternatywną ścieżkę. Nie wiedziałem czy z niej skorzystać. Zdecyduje moje samopoczucie pod okrążenia, Słabłem jednak z każdą chwilą i zastanawiałem się czy nie skończyć. Spróbuję więc zmienić nawierzchnię.

Pobiegłem ulicą Długomira obok hali Koło, Obozową i Deotymy. Powrót na twarde nawierzchnie okazał się dla mnie zbawienny – od razu osiągnąłem lepsze tempo biegu, choć nawierzchnia była momentami śliska.

Chodniki wokół Parku Moczydłowskiego były już dość suche aż do stacji benzynowej na rogu Górczewskiej i Prymasa. Dalej czekał na mnie głęboki, rozpuszczający śnieg. Aura dzisiaj nie ułatwia mi zadania. Kółko zakończyłem biegnąc ulicą Czorsztyńską po drodze mijając wielką kałużę ze stopionego śniegu.

Pozostało mi 3km – muszę wymyślić jakąś nowa trasę i to nie ośnieżoną. Jeszcze 2km – pobiegnę więc dalej Górczewską do Płockiej. Coraz częściej spoglądałem na iPoda. Ileż to jeszcze zostało? Pod koniec Płockiej zostało ponad 500m. Skończyłem równo z bramą osiedla potwornie zmęczony.

Średnie tempo 5:47/km. To nieźle uwzględniając warunki w jakich przyszło mi biec. Wydaje się, że wykończyła mnie zmienna, śniegowa nawierzchnia i biorąca mnie infekcja. Zamiast wymarzonego masażu musi mi wystarczyć gorący prysznic.

About the author

Archiwa