Dzień po dniu – interwały 9 i pół km
Dzisiaj muszę biegać dzień po dniu co by mieć wolny czwartek. Czuję jeszcze w nogach poprzedni trening – jestem ociężały i mam lekkie bóle wokół kolan. Pozostaje mi wierzyć, że nie spowoduję tym treningiem jakiegoś urazu.
Założyłem zegarek na rękę i ruszyłem do boju. Dzisiaj muszę się sprężyć co by jeszcze zdążyć na zakupy.
trening_2010_02_17
Dzisiaj biegałem w rytm AC/DC – uwielbiam ich i ten kroczący rytm. Żałuję, że Black Ice to ich ostatnia płyta w dorobku. W tym roku zawitają do Polski i o ile mój budżet wytrzyma wybiorę się poszaleć.
Nie bawiłem się w zaczynanie biegu na wąskiej ścieżce – ruszyłem po ulicy nic nie jechało a ja zacząłem od mocnego tempa. Na początek standardowe kółko wokół parku Moczydło, a potem muszę znaleźć równe i odśnieżone ścieżki.
Na Górczewskiej przywitał mnie duży wiatr, a na wysokości Al. Prymasa Tysiąclecia biegłem w głębokim śniegu. Ciekawe jak będzie wyglądała odwilż? Chyba zaleje wszystkie ulice na jakieś 2 – 3 tygodnie i będziemy brodzić w wodzie i śnieżnej brei. To będzie jeszcze większym wyzwaniem niż bieganie w zimie.
Po 3km rozpocząłem interwały. Pierwszy z nich był mocny, nawet bez większej zadyszki. Drugi równie szybki, ale doszedł przyspieszony oddech. Biegnąc wolno na jednym z zakrętów obok Dzikiego Młynu wpadłem w poślizg na oblodzonej kostce. Ratowałem się jak mogłem i lekko nadciągnąłem sobie ramię. Gdybym biegł szybszy akcent raczej bym się nie wyratował. Trzeci interwał jakby wolniej – przestraszyłem się tego poślizgu. Lewa noga też lekko ucierpiała – nadciągnąłem coś w udzie 🙁 Podczas czwartego – tradycyjnie najcięższego – nie potrafiłem się rozpędzić. Piąty pobiegłem już naprawdę mocno.
Do końca zostało około 2km. Pobiegłem szybko skrócone kółko i dodatkowo odcinek do osiedla. Finiszowałem na asfalcie przy bramie. Mogę być zadowolony z tego treningu – średnie tempo na interwałach to aż 5:29/km. Teraz pozostanie mi kilka dni na odpoczynek.