Mała Czeszka z wielkim termosem – sobota na BNP Paribas Katowice Open
Zanim nasi dzielni panowie Matkowski i Fyrstenberg pokonali w pięciu setach chorwacką młodzież, Polska przeżyła chwile tenisowego triumfu na arenie katowickiego Spodka.
paula kania
Paula Kania
Paula Kania (164 WTA) zwyciężyła z reprezentantką Liechtensteinu, Stephanie Vogt (148 WTA). Emocji nie było tyle, co w daviscupowym deblu, ale też się pojawiły. Polka odskoczyła w pierwszym secie na 4-2 i raczej kontrolowała wydarzenia. Miała więcej inicjatywy, więcej kontroli uderzeń. 24-letnia Vogt próbowała łączyć slajsa z agresywnymi forehandami (które Kania często potrafiła wybronić).
Przede wszystkim, Paula zniszczyła rywalkę psychicznie. Tenisistka z Liechtensteinu grała drżącą ręką do stanu 3-6 1-5. Wtedy Kania rozluźniła się nieco, a Vogt próbowała wyszukać ukrytych pod płową czupryną pokładów koncentracji. Stephanie utrzymała dwukrotnie serwis i raz przełamała Kanię (przy wydatnej pomocy tejże).
Na szczęście Polka miała w zapasie jeszcze jedno podanie. Przy równowadze panie wymieniły się winnerami po liniach. Kania zachowała więcej zimnej krwi. W trakcie spotkania zachowywała się spokojnie – jak na własne możliwości w tym departamencie.
stephanie vogt
Stephanie Vogt
Foto: Nathii Gawrońska, Katowice 2014, Tenis Love
W kolejnym meczu zmierzy się z Marią Eleną Camerin, rutynowaną Włoszką, która rok temu grał tu w ćwierćfinale. Choć dziś Camerin oddała tylko dwa gemy polskiej juniorce Marcie Kowalskiej, Paula będzie miała szansę na zwycięstwo.
O tenisistce z Sosnowca żartuje się, że nie dostała dzikiej karty do turnieju w Katowicach właśnie ze względu na sąsiedzkie animozje między śląską stolicą a Sosnowcem. Bo trudno jest na pierwszy rzut oka wytłumaczyć przepustkę do głównej drabinki dla Czeszki Kristyny Pliskovej. Ta dzika karta nie była jednak do dyspozycji organizatora, tylko należała się agencji Octagon, na mocy porozumień z WTA. W ten sposób w drabince znalazła się Pliskova – choć pewnie nie na długo, bo w pierwszej rundzie gra z Radwańską.
Uwagę ekipy Tenis Love (tj. moją i Radka) przykuła inna Czeszka, 15-letnia Marie Bouzkova. Ona również gra u nas drugi rok z rzędu dzięki uprzejmości Octagonu. To filigranowa dziewczyna o buzi aniołka, w różowym wdzianku, dzierżąca duży termos. Mama chyba jej przygotowała na mecz solidną wałówkę.
marie bouzkova
Marie Bouzkova
Foto: Nathii Gawrońska, Katowice 2014, Tenis Love
Rozgrzewka z Renatą Voracovą zapowiadała 15-minutowy mecz na korzyść starszej Czeszki. Marysia miała problem z trafieniem… rakietą w piłkę. Przyczyną takiego nieogrania z poziomu początkującego klubowicza mogła być kontuzja pleców. Bouzkova kreczowała w dwóch ostatnich turniejach, nawet przy wysokim prowadzeniu.
Tutaj też zamarliśmy, gdy Marie po wygranym secie i zdobyciu przełamania w drugiej partii zaczęła w każdej przerwie prosić na kort fizjoterapeutkę. Ale to twarda dziewczyna. Bardzo ambitnie biegała, grała mądrze, szukała w wymianie okazji do jej skończenia. Problemem był tylko serwis, zwłaszcza drugi, taki badmintonowy. Nie wiadomo, jak potoczy się ta obiecująca kariera. Te boleści pleców mogą martwić. A szkoda, bo to ładnie rozwijająca się pod okiem Jiriego Novaka (kilkanaście lat temu był w top 10 ATP) reprezentantka czeskiej szkoły, z miskturą pomyślunku i energii. Na pewno Marysia musi się wzmocnić fizycznie, bo soczyste uderzenia rywalki potrafiły wstrząsnąć tym drobnym ciałkiem, nawet, gdy udało jej się w tempie dobiec i dostawić rakietę.
marie bouzkova
Marie Bouzkova
Foto: Nathii Gawrońska, Katowice 2014, Tenis Love
Wydarzeniem eliminacji był powrót Kateryny Bondarenko po urlopie macierzyńskim. Była juniorska mistrzyni Wimbledonu musi jednak sporo pracować, by znów zagościć w czołowej 50. Problemy można zgadywać w ciemno: trochę spóźniona, trochę nogi nie pracują, im dalej w mecz z przeciętną Kristiną Kucovą, tym gorzej. Ale siła wciąż jest: można na niej budować. Reszta zależy od motywacji.
kateryna bondarenko
Kateryna Bondarenko
Foto: Nathii Gawrońska, Katowice 2014, Tenis Love
Z turnieju odpadła jedna z faworytek do awansu, 22-letnia Włoszka Nastassja Burnett, trenowana przez zięcia Zbigniewa Bońka. W tym sezonie wystąpiła już w półfinale Rio Open, ale na precyzyjną 20-letnią Japonkę Eri Hozumi nie umiała znaleźć recepty. Burnett zaprezentowała mnóstwo pomyłek, uderzeń z prostych nóg, niewykorzystanych wystawek przy pustej siatce. Japonka imponowała spokojem i umiejętnością znalezienia fragmentu wolnej przestrzeni. Maria Szarapowa ponoć nauczyła się trafiać w linie, gdy leżały na nich banknoty, które w nagrodę mogła zatrzymać. Zastanawiam się, czy Hozumi nie trenuje aby w ten sam sposób.
nastassja burnett
Nastassja Burnett
Foto: Nathii Gawrońska, Katowice 2014, Tenis Love
Oczywiście, Eri to nie jest drugi Kei Nishikori – w końcu środkowego seta przegrała do jednego. Ale i tak jest pozytywną niespodzianką eliminacji. Kuriozalna sytuacja miała miejsce, gdy po długiej akcji Japonka swobodnie strzeliła w kort. Sędzia ogłosiła punkt dla Burnett, nikt nie protestował, rozegrano kolejną akcję. Przy ogłoszeniu kolejnego wyniku Hozumi zaczęła protestować, ale decyzji już nie zmieniono. Nastassja nie oddała punktu.
eri hozumi
Eri Hozumi
Foto: Nathii Gawrońska, Katowice 2014, Tenis Love
Pod koniec dnia ładny mecz zagrały Wiera Duszewina i Ana Vrljić. Wynik 6-1 6-4 dla Rosjanki trochę krzywdzi Vrljić, która nie była o wiele gorsza. Obie zaprezentowały całe spektrum tenisowych odbić i pięknych, długich akcji – pełnych pomysłów, ostrych zagrań, slajsów, kątów i ataków przy siatce. Aż szkoda, że mało jest takiego tenisa na wyższym poziomie rozgrywek. Nawet, jeśli któraś wyrzuciła, było za co bić brawo.
wiera duszewina
Wiera Duszewina
Foto: Nathii Gawrońska, Katowice 2014, Tenis Love
ana vrljić