Wejście w rytm – III tydzień kwiecień 2010

6 Views Comment Off

Wejście w rytm – III tydzień kwiecień 2010

W kolejnym tygodniu treningu wszedłem na dobre w rytm pięciodniowego treningu. Dolegliwości potreningowe są coraz mniejsze a ja mogę lepiej realizować zaplanowane cele.

Mon Rest

Rano odsypiałem pracowitą niedzielę. Wieczorem, poszliśmy z żoną na obiadokolację. Zaszliśmy do Empiku i w oczekiwaniu na żonę zrobiłem kolejne podejście do książki „Żywienie w sporcie. Kompletny przewodnik.”. Odkąd zobaczyłem, że jest podawany w literaturze artykułów na bieganie.pl postanowiłem dać mu drugą szansę. Skusiłem się i kupiłem. Spróbuję przełożyć to na moje żywienie. Na koniec wybrałem się na masaż bolącej prawej nogi.

Tue 1M jog, then 3 x 1M (or 8 mins) fast, with 400m (3-min) jog recoveries, then 1M jog

trening_2010_04_20

Rano było bardzo zimno – jedynie 4 stopnie. Mimo to nie zdecydowałem się na rajtki. Dostosowałem lekko trening do możliwości zegarka: 7minut biegu 3 minuty przerwy. Powolny bieg wyskoczył poza granice tętna, ale czułem się w nim dobrze. Interwał rozpocząłem bardzo mocno mając problemy z utrzymaniem tempa przez całe 7 minut na HR 180. W biegu coraz mocniej dokuczał mi obtarty achilles. Spróbuję zmienić na następne treningi buty na trialowe – zobaczymy czy będzie poprawa. W 3 interwale dobiłem do HR Max na poziomie 191 czyli adekwatnym dla wieku. W moim przypadku wzór 220 – wiek okazał się być prawdziwy. Po biegu dopadł mnie znany z zimy katar. Nałykałem się zimnego powietrza i teraz dostaję za swoje. Do wieczora będę miał zabawę.Na koniec dnia jeszcze II tura szczepień oraz wizyta w Ergo – nowym sklepie dla biegaczy. Pomieszczenie niewielkie, jeszcze nie wszystko było rozpakowane, ale obsługa aktywnie zabiega o klientów. Polecono mi w rozmowie nowego Brooksa Glycerine 8. Podobno rewelacyjny. W wolnej chwili zajdę na test. Moje butki mają około 650 km i jeszcze trochę mogę w nich przebiegać.

Wed 6M (approx 60 mins) slow

trening_2010_04_21

Katar jakby zelżał, ale odcisk na prawym achillesie dokuczał mocniej. Zastanawiam się czy nie pomóc mu i przebić go. Przy takiej ilości biegów nawet nie będzie czasu, żeby się zagoił. Dzisiaj było już trochę cieplej więc może dojdę do siebie.

Przed biegiem uaktualniłem swoją playlistę o dwa albumy TSA oraz o (podobno) najlepsze piosenki z Rocky’ego.

Biegłem wolno, nawet momentami zbyt wolno. Nauczyłem się to robić dzięki pulsometrowi. Starałem się stąpać równo, tak aby but jak najmniej obcierać bolące miejsce na prawej nodze. Udawało mi się, bo bieg był bardzo luźny.

W lasku spotkałem niewidomego chodziarza/biegacza. Trzymał w jednej ręce taśmę przymocowaną do roweru opiekuna. Świetnie, że to nie stanowi przeszkody do aktywnego trybu życia.

Na koniec biegu czekała mnie niemiła przygoda – duży pies, co prawda z kagańcem na pysku, chciał mnie zaatakować. Zatrzymałem się i patrzyłem na niego. On również zamarł w miejscu i czaił się do skoku. Właścicielka nie zareagowała. Poprosiłem o przywołanie psa, ale udała, że mnie nie słyszy. W takich sytuacjach ogarnia mnie wściekłość. Zapytałem właścicielkę czy w takim razie mam na takie sytuacje zaopatrzyć się w gaz? Tym razem machnęła ręką. Jeszcze raz powtórzę: kocham psy, nienawidzę bezmyślnych właścicieli.

Płyta z muzyką z filmu Rocky nie przekonała mnie. Dam jej jeszcze jedną szansę zanim zniknie z mojego iPoda.

Thu 1M jog, then 3M (approx 27 mins) steady, then 1M jog

Fri Rest
W czwartek zaspałem na trening. Miało to też pozytywne strony – nie biegałem przy ledwie 2 stopniach ciepła.

trening_2010_04_23

W piątek miałem wolne w pracy, więc pobiegałem popołudniową porą. Chmurzyło się i lekko padało. W końcu znalazłem odpowiedni czas. Przed treningiem zjadłem czekoladkę niestety była z alkoholem. Nie wiem czy to spowodowało skok ciśnienia czy też wietrzna pogoda. Faktem jest to, że biegłem cały czas mając na zegarze 160 uderzeń na minutę. Mój trening będzie więc mocniejszy niż zakładałem. Przez cały czas utrzymywałem szybkie tempo biegu, ale było wolniejsze niż te 10km robione tydzień po półmaratonie. Treningi 5 razy w tygodniu dają mi w kość i musi się to odbić na moim samopoczuciu biegowym.

Sat 4M (approx 42 mins) easy

trening_2010_04_24

Przed obiadem udałem się na 6,45km. Na początku znowu podbiło mi tętno do 160 i przez pierwsze minuty nie chciało zejść niżej. Dopiero w trakcie pierwszego podbiegu pod górkę spadło do oczekiwanej wartości. Czyżby coś złego działo się z moim organizmem? Muszę zwrócić na to uwagę podczas następnych biegów. Z Biegałem na Zambrowskim Służewcu. Tak w czasach podstawówki nazywaliśmy tą pętlę. Ma ona ponad 2km i kilka razy w trakcie roku szkolnego robiliśmy sprawdzian na tym dystansie. Ja mieściłem się zwykle w środku stawki, choć raz zdarzyło mi się przybiec na 3 miejscu. Ciekawe jak wyglądałby teraz start na tle rówieśników? Myślę, że spokojnie mógłbym walczyć o podium. Na ostatnim trzecim okrążeniu wyskoczyłem poza przewidziany zakres tętna, a mimo tego prędkość była wolniejsza niż wcześniej. Skończyłem na 7.86km. Jutro czeka mnie jeszcze długie wybieganie.

Sun 9M (approx 90 mins) slow

Obudziłem się przed godziną 6:00 aby obejrzeć walkę Tomka Adamka. Zjadłem szybkie śniadanie, co by uzupełnić zapasy glikogenu przed biegiem i obejrzałem jak nasz rodak obija meksykanina. Bardzo podobała mi się szczera ocena walki przez Arreolę.

On był naprawdę dobry. Nie spodziewałem się, że skopie mi tyłek, ale cóż, stało się. Po prostu mnie pobił

Ma facet odwagę przyznać się do porażki. Podziwiam go za tą szczerość.

Niebo było cudownie niebieskie bez żadnej chmurki. Tej sielanki nie mącił nawet żaden podmuch wiatru. Po prostu idealne warunki do biegania. Po rozgrzewce czekało mnie duże rozczarowanie. Sensor nike+ przestał działać! Próbowałem jeszcze go zresetować, ale nie wykazywał chęci współpracy. Więc po przebiegnięciu 403km i 36,81 godzin treningu mój czujnik wyzionął ducha. Nim zajmiemy się później. Brak wewnętrznego głosu na pewno będzie przeszkadzał, ale co mi tam. Mam pulsometr – biegnę na tętno i czas treningu. Włączyłem płytę Rocky Balboa i ruszyłem w drogę.

Już na początku dostrzegłem zająca. Nie biegowego, tego prawdziwego. Kicał radośnie po polach. Ja starałem się pilnować tętna i miarowo podążać do celu. Przygrywająca mi muzyka była dość spokojna i nie napędzała mojego tempa. Może to i dobrze – bo dzisiaj miało być wolno. Po drodze doszło do utarczek z kundlami, spotkałem opatulonego biegacza. Po godzinie zaczałem odczuwać znużenie, tempo na pewno spadło, a ja miałem przed sobą jeszcze około 5km. Przydałby mi się łyk izotonika. Musze koniecznie zakupić pas z małymi buteleczkami po 125ml. Końcowe kilometry upłynęły mi dość szybko.

About the author

Archiwa