Powrót do Nike – V tydzień przygotowań

21 Views Comment Off

Powrót do Nike – V tydzień przygotowań

Ze względu na trapiące mnie dolegliwości szukam ich możliwej przyczyny. Najbardziej prawdopodobną wydawały się buty. Po ich zmianie poczułem znacznie lepsze wsparcie jeśli chodzi o amortyzację na pięcie oraz brak charakterystycznej dla Brooksa kołyski ułatwiającej przetaczanie nogi do przodu.

Jak udał się eksperyment? Połowicznie – zmniejszyły się problemy z prawą łydką pojawiły się bóle w okolicach mięśni piszczelowych. Wrócę do Brooksów, ale pewnie w sierpniu przyjdzie mi rozejrzeć się za jakimiś nowymi butami…

Wt, 6 lip 2010 6:09 (00:58:40)
4M fartlek (1M jog before and after)

Zabrałem moje trialowe Nike na zabawę z tempem. Poprzednio gdy ją robiłem zdecydowałem się na schemat piramidy i zamiast zabawy wyszedł bardzo ciężki trening. Teraz dałem trochę luzu: biegłem wyznaczając sam sobie cele na trasie, potem przechodziłem do truchtu aż tętno spadnie do około 140 i znowu. Dzięki dłuższym przerwom trening był szybki i przyjemny. Jako ostatni mocny akcent pobiegłem ile fabryka dała na około 200m odcinku wyszło poniżej 4:00/km 🙂 Bardzo podobał mi się taki luźny i szybki trening. Polubiłem Fartleka.

Śr, 7 lip 2010 6:16 (00:52:37)
5M slow

Dzisiaj w nocy dość intensywnie padał deszcz. Ścieżki szczególnie te gliniane w Parku Księcia Janusza zamieniły się śliskie błoto. Czułem się ociężały i człapałem w zadanym tempie 6:30/km, ale zdecydowanie brakowało energii. Po 5km miałem dużą ochotę przerwać bieg. Niestety dwa intensywne biegi na 10km + oraz moje zabawy z prędkością zaczynają się odbijać na ochocie do biegania 🙁 Mam nadzieję, że zdążę odpocząć do kolejnego treningu.

Cz, 8 lip 2010 6:22 (00:44:34)
5M Steady

Wystartowałem z problemami. GPS pogubił się wśród wysokich budynków i wskazywał prędkość chwilową na poziomie 1:20/km! Przez to nie byłem w stanie kontrolować za pomocą zegarka swojego tempa. Biegłem na czuja starając się wycelować w 5:10/km. Uśrednione tempo bardzo wolno zbliżało się do tej wartości. Zamiast bólu łydek, charakterystycznego dla Brooksów pojawiły się dolegliwości mięśni piszczelowych. Jak to mawiają zamienił stryjek siekierkę na kijek. Z dwojga złego wolę to drugie. Dała znać o sobie jeszcze jedna cecha butów Nike – rozwiązujące się sznurówki. W brooksach to się nie zdarzało. Ogólnie jestem zadowolony. Problemy z motywacją i zmęczeniem mam za sobą.

Pt

W planie dostałem możliwość wyboru wolne czy 4M. Rano okazało się, jestem leniem – wybrałem wolne 🙂

So, 10 lip 2010 7:36 (01:56:16)
11M slow

Zapowiadano falę upałów. Miałem obawy jak mój organizm zniesie taki bieg. Wstałem nieco wcześniej niż w normalny weekend około godziny 7:00. Przygotowałem pas z napojami i ruszyłem do biegu. Dzisiaj do zrobienia mam niecałe 18km z nawadnianiem co 5km

Słońce piekło dość mocno, ale nie zdążyło rozgrzać wszystkiego wkoło. Na moje szczęście trasa przebiegała aż do 5km zacienioną stroną. Na początku nie mogłem dostosować się do zadanego tempa, dopiero po 2km wszedłem we właściwy rytm. Tętno było równe, oscylowało wokół 142. Około 3km po raz pierwszy odczepiła mi się buteleczka przytwierdzona do pasa za pomocą rzepa. Ze słuchawkami na uszach mogłem nie usłyszeć tej straty. Po wybiegnięciu na słońce tętno automatycznie podskoczyło do 150 mimo tego, że biegłem już wolniej – około 6:08/km. Krótka chwila na ugaszenie pragnienia rozgrzanym izotonikiem i biegłem dalej. Okolica przywołała wspomnienia z koncertu Wielkiej Czwórki. Było naprawdę wyśmienicie, ale najlepszym koncertem wydaje mi się być ten Chorzowski z 2004 r. Nie wiem może z biegiem czasu mniej się ekscytuję takimi wydarzeniami…
Po chwili na pełnym słońcu wbiegłem w cień jakie dawało blokowisko, ale za chwilę byłem znowu na patelni biegnąc Dywizjonu 303. Pot mocno już po mnie spływał a zostało jeszcze ponad 7km. Moja pętla Bemowska ma więc około 9 km długości. Pozostały dystans pokonałem już po znanym terenie Lasku na Kole. Jeszcze przed 10km kolejny raz odczepiła się buteleczka w pasie 🙁 Już miałem pisać peany pochwalnej dla konstrukcji Kalenji a tu spotyka mnie takie rozczarowanie. Mam pomysł jednak jak naprawić tą nie do końca udaną konstrukcję.

Nogi stawały się coraz bardziej ociężałe a na dodatek zabolało mnie coś w prawym kolanie. Kilka łyków izotonika nie dodało mi sił. Tempo spadało a ja musiałem się mobilizować aby wrócić do poziomu 6:10/km. Bardzo chciałem, żeby skończyć po 1,5 okrążenia jednak to nie wystarczyło do wyrobienia dystansu przyszło mi biegać 2,5. Wróciłem do domu mocno spocony. Aż boję się pomyśleć jak to będzie z dłuższymi treningami jeśli tropikalne upały nie zelżeją.

Plany na kolejny tydzień:

Planuję powrót do Brooksów i dalszy trening. Obawiam się jednak upałów jakie mają trwać jeszcze około 2 tygodni. W miejskiej dżungli i takiej temperaturze bieganie nawet wcześnie rano stanowi niezłe wyzwanie. Może uda się wyskoczyć na jakiś krótki urlop…?

About the author

Archiwa